Opasłe tomiszcze, które sprawia, że człowiek kończy otumaniony i obezwładniony jednocześnie.
Mnie na pewno nie ułatwił tego moment: zacząłem ją czytać dzień przed agresją Rosji na Ukrainę, co dodatkowo skomplikowało, eufemistycznie nazywając, skupienie się na lekturze.
Vollmann nieznany wcześniej w naszym kraju to też pisarz nietuzinkowy. Piszący kompulsywnie (strach przed upływającym czasem i świadomość końca, które wzmocniły się po tragicznej śmierci jego siostry), obdarzony fenomenalną pamięcią i ogromną inteligencją, każdą powieść traktuje jak wszechświat (w rozumieniu nieogarniętej przestrzeni).
Nie inaczej jest w "Centrali Europa". Same przypisy i spis źródeł, z których pisarz korzystał zajmują prawie (sic!) 100 stron!
Impulsem do jej napisania były kadry z filmu, gdzie ujrzał wyciągane z krematorium ciała: „Przez wiele lat próbowałem wczytać się w to straszne wydarzenie i wyobrazić sobie, jak ktokolwiek mógłby to zrobić, czy ja mógłbym to zrobić, i o tym właśnie była ta książka. Jestem bardzo szczęśliwy, że to już się skończyło i nie muszę już o tym myśleć”.
Jego powieść to rozpisana na wielogłos okrutna symfonia, która próbuje uporać się z tym pytaniem.
Zestawiając bohaterów z obydwu totalitarnych systemów, bynajmniej nie chce, jak sam podkreśla na końcu, powielać pomysłu Wasilija Grosssmana, którego wielkie "Życie i los" przywołuje.
To raczej próba wejścia i wtopienia się w umysły ludzi, którzy zmuszeni byli funkcjonować w tych nieludzkich i pozbawionych wszelkiej racjonalności warunkach, gdzie rozkazy "bez odwrotu" i za każdą, największą cenę potęgowały szaleńcze kaprysy dwóch ludzi, somnambulika i realisty.
Narracja jest więc piętrowo skomplikowana, często nie wiemy kto czyni w danej chwili uwagi, skąd się biorą niektóre zdania, gdzie przebiega granica racjonalności, a pojawiają się mętne, zamglone, skomplikowane do rozszyfrowania stany emocjonalne bohaterów.
I do tego technologia, głównie militarna, choć nie tylko, która oprócz ludzkich dramatów towarzyszy temu niewybrednemu, literackiemu walcowi.
Oprócz postaci powszechnie znanych, jak Dymitr Szostakowicz, który ewidentnie wybija się na postać pierwszoplanową, marszałek Paulus, generał Własow, Nadieżda Krupska, przez postaci mniej znane jak chociażby Kurt Gerstein, czy Zoja Kosmodemianska, R. Ł Karmen i Kathe Kollwitz, po ludzi anonimowych, jak choćby agenci wywiadu, a wszyscy oni są poddani nieustannemu napięciu, niepewnych każdego kroku, bądź przekonanych o nieuchronnych konsekwencjach swoich wyborów.
I choć wszystkie wydarzenia, które przywołuje pisarz miały miejsce, to książka stanowi absolutną fikcję, w której polifonicznej toni zdają się unosić obok wszechobecnej wojenno-totalnej-aberracyjnej matni, wciąż na nowo definiowana muzyka, próbującego przeżyć i jednocześnie nie zdradzić swego geniuszu kompozytora, po pojedynczą (nadzwyczaj istotną) łuskę z pistoletu.
Wiele fragmentów to transowe, rozedrgane strzępy, przez które dosłownie się brnie i czołga, jak przez bagienne ostępy. Erudycyjny koktajl niezwykle gorzki i cierpki, którego smak najlepiej oddaje pojęcie "historiograficzna metapowieść", do tego postmodernistyczna, gdzie ocieramy się o szaleństwo czasów.
I jeszcze te miejsca, dziś powracające: Winnica, Charków, Kijów, Połtawa.....
Niebywale wymagająca, trudna w odczytaniu, ogromnie złożona, książka doświadczenie bardziej i zmaganie z materią, przypominająca grzebanie w brudnej ziemi.
Odwyk murowany.
Wydawnictwo W.A.B., 2021
Przełożył: Jędrzej Polak
Liczba stron: 896