sobota, 31 lipca 2021

„ANNA IN W GROBOWCACH ŚWIATA” Olga Tokarczuk

 

Jeden z najstarszych tekstów, Pra-mit o Bogini Nieba (bo to oznacza imię Inanna, bogini wojny i miłości zstępującej do świata śmierci, której udaje się stamtąd powrócić, niejako zmartwychwstać, w nowym? odczytaniu naszej noblistki.
Tekst, pochodzący z tabliczek klinowych wyryty przed  czterema tysiącami lat rezonował na wszystkie późniejsze opowieści ludzkości włącznie z ostatnią, która ukształtowała cywilizację łacińską. 

Niezwykła wyobraźnia pisarki wykreowywuje świat na pograniczu sci-fi z antycznym anturażem. 
Oto miasto, którego układ wertykalny, oś pionowa stanowi odzwierciedlenie światło-ciemność, piekło-niebo, gdzie ludzkość otoczona zdobyczami cywilizacji pędzi windami wzdłuż i wszerz w nieustannym ruchu. Ludzie, pół-ludzie pół-maszyny, kastowe społeczeństwo z dostępem do światła dla uprzywilejowanych, a nad wszystkim oni, trzej bogowie księgowy, nadzorca i wynalazca trzymający świat w garści. Świat podziemny, gdzie króluje rdza, muł i rozpad odmalowany jest nie mniej atrakcyjnie.
A głos mają ludzie, to im Tokarczuk udziela przywileju narracji, bo przecież to my od wieków tworzymy opowieści, by zrozumieć i pojąć świat. Bo to sprawy ostateczne zaplątują nasz umysł od wieków, śmierć i jej tajemnica ciąży i nadal nie doczekała się odpowiedzi.
"- Jak to jest umrzeć? - pyta. - Powiedz, jak to jest, gdy się umarło, co to znaczy? Co to znaczy: nie ma?"
Tak więc bogowie-mężczyźni będą zmuszeni do działania prze tę która wycofała się w miejsce za miastem, a która dzierży tajemnicę życia. W końcu to ich córka dała się wciągnąć swojej podstępnej siostrze do świata ciemności i śmierci.

I choć to książka pisana na zamówienie do serii MITY potwierdza, choć Olga już nic nie musi udowadniać, kunszt pisarski. Króciutkie rozdziały, piękny, plastyczny język, który buduje w wyobraźni niesamowite obrazy. I do tego wielopłaszczyznowość i mnogość ścieżek interpretacyjnych.

Olga Tokarczuk przywraca tą historią nie tyle świat zamierzchły, ile pokazuje jak bardzo utkwiliśmy w świecie "jedynym z możliwych" i jak złudne i głupie po prostu jest twierdzenie o rozszyfrowaniu jego natury. Pozwala też przez doświadczyć i wziąć udział w literackim, mitycznym "misterium". 
I uzmysławia również, że mitologia Bogini mogła być tą pierwotną, tak jak pierwszą pisarką była Enhuduanna, córka sumeryjskiego króla Sargona, a bogowie kiedyś byli dużo bliżej człowieka.

Wydawnictwo Znak, 2006
Liczba stron: 219


poniedziałek, 26 lipca 2021

„PRZEWÓZ” Andrzej Stasiuk


Po dwunastu latach ("Taksim", 2009) Andrzej Stasiuk wraca do powieściowej fabuły. Do czasu, który niezmazywalnie naznaczył ten kraj rozpięty w odwiecznych kleszczach. "Bo wojna się skończyła, ale nie minęła. Bo wojna tutaj nie mijała nigdy. (...) Gdziekolwiek zaszedłeś, tylko pamięć o zgliszczach."

Choć dziwna to pamięć. Bo Ci, co jeszcze pamiętają nie za bardzo już chcą mówić, a Ci co chcą wiedzieć, muszą mozolnie rekonstruować historię ze strzępków usłyszanych w dzieciństwie rozmów, wyciszanych głosów, urywanych w połowie zdań. Bo o wojnie, po wojnie się nie mówiło, choć była ciągle obecna. Był tylko strzępki, napomknienia i bezładne ciągi słów.

I to właśnie z nich, głównie ojcowskich, Stasiuk odgrzebuje zakryte znaczenia.

"Zresztą może w ogóle nie da się wysłuchać cudzej przeszłości i trzeba ją samemu opowiedzieć na nowo, żeby stała się zrozumiałą, żeby się przydała, żeby obrócić ją na własny użytek. (...) Wolę przesiadywać z nim w słońcu. Tak jest lepiej. W bezpiecznej, obojętnej przestrzeni, która trwałą tutaj, zanim był dom i te wszystkie zdarzenia, co zniknęły na zawsze. Patrzę razem z nim w głąb minionego i mogę przywoływać obrazy, których nie pamięta. Mogę je wymyślać od nowa. Żadna już różnica."

Wraca więc do krainy dzieciństwa, swojej i ojca, bo tylko takie powroty dają możliwość uchwycenia końcówek nici, i odtwarza to, co mogło się wydarzyć.
Czerwiec 1941 r., niewielka podlaska wioska gdzie stacjonują Niemcy tuż przed operacją Barbarossa, niedaleko przyczajeni Sowieci, a między nimi ona: rzeka, spokojna przy brzegu, na środku ze zdradliwym nurtem i wirami, która wszystko dzieli i łączy jednocześnie. I on, przewoźnik z dziwną przeszłością, który za pieniądze przeprawia przez nią w swojej łódce różnych ludzi. Jeszcze niedawno czekał przy swojej małej chatce, aż ktoś krzyknie z brzegu. Teraz ukradkiem, po cichu i zawsze nocą, przewozi przemytników, szpiegów, uciekinierów i każdego kto zapłaci.
Stasiuk pisze nie o wielkim bohaterstwie i wielkich czynach, lecz o zwykłych ludziach, których wojenna zawierucha wciągnęła na tym skrawku ziemi i którzy próbują przetrwać, każdy na swój sposób.

Jest więc para młodych, wykształconych Żydów, która desperacko chowa się po lasach, mając za plecami powstającą Treblinkę i beznadziejnie prze na wschód do krainy obiecanej Żydów przez Stalina, choć zdają sobie sprawę z ułudy i mrzonki tego celu. Jest oddział partyzancki, choć bliżej mu do bandyterki) złożony z młokosów pod przywództwem Siwego (najbardziej krwista, w metaforyczny i dosłowny sposób postać), który głuchy i ślepy na warunki, chce walczyć do upadłego i za wszelką cenę, uzurpując sobie władzę i nieomylność sądów i decyzji. Są i żołnierze, rzuceni na pożarcie przez tyranów i mieszkańcy, którzy nie wiedzą co przyniesie kolejny dzień, choć przeczuwają, że przekleństwo czeka z każdej strony, i ksiądz walczący ze swoimi demonami, i karczmarz żydowski, świadom nieuchronności zła, i kobieta, która czuje i wie więcej od wszystkich. 
Zaludniają karty tej powieści, choć są tylko duchami pamięci, które pisarz przywołała na moment, by szukać pociechy wśród zjaw. 

I te wojenne "rekonstrukcje" przeplata Stasiuk współczesnymi obrazami, które ciążą wszak nieustannie wstecz, "przedkładając bezpieczną przeszłość nad teraźniejszość, która okazywała się krucha i nie stanowiła żadnego oparcia. Przecież lepiej jest roić, niż patrzeć, jak umieramy".

Mocna to, gęsta, bardzo naturalistyczna, bezlitosna proza. Nasycona zapachami, choć dominują te nieprzyjemne i zepsute, powodujące odruch wymiotny. Pełna niepokojących dźwięków i obrazów, które wrzynają się i zostają pod powiekami, erotyzmu podszytego bliskością śmierci, którym towarzyszą poetyckie, zmysłowe wręcz opisy niezmiennej od wieków przyrody, który w milczniu przygląda się ludzkiemu 

Bardzo to ważna, świetna, choć niekomfortowa książka, która nie zasili kanonu lektur.

Czy wchodzimy w dawne dni w poszukiwaniu ocalenia? Poddajemy się ułudzie lęku przed nieuniknionym? Nie wiem. (...) Ponieważ łatwiej być zjawą, niż zajmować się życiem. Łatwiej błąkać się pośród minionych dni, które, zastygłe i znieruchomiałe, już nigdy, przenigdy nie zadadzą nam ran."

Wydawnictwo Czarne, 2021
Liczba stron: 397




wtorek, 20 lipca 2021

„CHRYSTUS UKRZYŻOWANY PO RAZ WTÓRY” Nikos Kazantzakis

 
Patos, podniosłość, gorzki śmiech i groza  towarzyszy tej powieści najsłynniejszego pisarza greckiego  XX wieku.
Portretując małą wioskę zamieszkałą w tureckiej Anatolii ukazał jak pełna przewrotności, pychy i głupoty jest ludzka natura. Zaczyna się zupełnie niewinnie, niejednokrotnie wywołując uśmiech na twarzy czytelnika, kiedy grono miejscowych notabli, na czele z popem przygotowuje kolejne misterium męki Jezusa, które co pięć lat odtwarzają w wiosce. Przydzielają mieszkańcom poszczególne role, łącznie z tymi najważniejszymi Jezusa i Judasza, jednocześnie starając się dobrać do nich nie tylko cechy fizyczne, ale również charakterologiczne. Wszystkiemu przypatruje się znudzony turecki zarządca gustujący w młodych chłopcach. Wszystko przebiega dość sprawnie, ale do wioski trafia grupa greckich uchodźców z innej wioski, która zadarła z Turkami i sytuacja zaczyna się komplikować.

Dziwnym trafem losy postaci, które mieszkańcy mają odegrać, zaczną przeplatać się z ich codziennym życiem i wyborami. Na jaw wyjdą paskudne cechy notabli i mieszkańców, skrywane żądze, zawiść, nienawiść i obłuda.
Opacznie rozumiane chrześcijańskie przesłanie i po prostu ludzka głupota oraz ślepe zacietrzewienie doprowadzą do niechybnej tragedii.

Pisarz prezentuje tu cały wachlarz postaw i dylematów moralnych, uwypukla tragiczne konsekwencje powiązań religii z władzą, religii traktowanej instrumentalnie, i wiążącej ją z konkretnym narodem.  Wyraźnie pobrzmiewa tu też zapowiedź teologii wyzwolenia, która pojawiła się za parę lat w Ameryce Łacińskiej.
A słysząc co rusz peany bohaterów ze swojej wspaniałej, nieśmiertelnej, jedynej w swoim rodzaju narodowości, choć sami potrafią zagryźć się w jednym momencie, coś nam to zaczyna przypominać. Nie tylko z resztą to, bo cała ta opowieść jest li tylko skondensowanym obrazem rozgrywającej się od lat historii..

Mimo przerysowań, częściowej karykaturalności, nadmiernej teatralności każda z postaci ma w sobie zalążek światła, który gdzieś próbuje w sobie wzbudzić, choć często te próby też marnie się kończą.
Drażni trochę, choć zamysł to pewnie celowy, egzaltacja i nadmierna wyrazistość większości bohaterów tego moralnego dramatu, a język momentami bardziej przypomina natchnione przypowieści niż realną prozę. Niestety nie uczymy się na błędach, co rusz robimy głupoty, a sprawiedliwych usuwamy. Oj biedna ta ludzkość i marnie skończy. 

Nie jest dziwne, że powieść, po "Ostatnim kuszeniu Chrystusa", została potępiona przez duchownych prawosławnych. Za tę wcześniejszą doczekał się dodatkowo ekskomuniki i niezgody na pochówek na swym rodzinnym cmentarzu w Heraklionie. Ewidentnie nie zrozumieli tej książki.


Kantor Wydawniczy SAWW, 1958 
Przełożyła: Jadwiga Dackiewicz
Liczba stron: 399

czwartek, 15 lipca 2021

„MOJA WALKA” Karl Ove Knausgård


6 tomów, 9 części, jeden ponad czterystustronicowy esej "Imię i liczba", 4 400 stron napisanych w dwa i pół roku! Tak wygląda w liczbach ten zupełnie niezwykły projekt literacki norweskiego pisarza, pozbawiony tak naprawdę fabuły i akcji!
Czy on się da w ogóle przeczytać? Otóż tak, a nawet może być pasjonujący i odurzający.

Projekt (bo chyba tak jedynie można go zaklasyfikować, choć sam autor określa go jako powieść non-fiction), który wyniósł go na literacki piedestał, stając się jednocześnie jego przekleństwem.
Dręczony rozpaczliwą niemocą, po wydaniu dwóch docenionych powieści, z których sam nie był zadowolony, ojciec trójki dzieci, mąż, nieśmiały i cichy introwertyk, marzący o monumentalnej i wielkiej powieści rzuca życie swoje i swoich bliskich na literacką szalę. 
 
"Po co to napisałem?
Byłem w prawdziwej rozpaczy. Czułem się uwięziony w sobie, pozostawiony sam z frustracją, tą czarną małpą, która w pewnym momencie przybrała ogromne rozmiary, jakbym nie miał żadnej drogi wyjścia. Coraz mniejsze kręgi. Coraz większy mrok. Nie ów egzystencjalny mrok, nie ten, w którym chodzi o życie i śmierć, o eksplodujące szczęście lub eksplodujący smutek, tylko ten mały mrok, cień na duszy, własne małe piekiełko małego człowieka, tak małe, że właściwie niegodne wspominania. a zarazem wypełniające wszystko."

Stawia na szczerość i autentyczność postanawiając opisać po prostu swoją egzystencję, bez ogródek i cienia zażenowania, zrywając ograniczające, społeczne więzy godząc się na publiczną infamię, gotów ponieść wszystkie konsekwencje.
Punktem wyjścia stanowi śmierć apodyktycznego i przemocowego ojca, który jak złowieszczy cień tkwi przez wszystkie tomy nad pisarzem, od którego ten pragnie się uwolnić. 

I tak naprawdę księga pierwsza miała być tą ostatnią. Tak się nie stało. Knausgard postanawia kontynuować i pisać o sobie. Swoim dzieciństwie, dojrzewaniu, dorosłości. Tym co go zaprząta, pochłania, niepokoi. Swoje problemy, zmartwienia, czyny, myśli i zmagania, ale również całą rodzinę czyni treścią swojego pisarstwa. Opisuje też każdą banalną czynność, na którą składa się nasza, prozaiczna w swej istocie egzystencja. Obok rozważań o literaturze znajdziemy opis zakupów w sklepie, czy przygotowania posiłków, a przy rozmyślaniach nad współczesnością, opis zmiany pieluch lub wypalonego na balkonie papierosa. Z pozoru czynności bez znaczenia, zupełnie nieodkrywcze, a jednak czytając drobiazgowe ich opisy zaczynamy postrzegać je inaczej.  
Wszystko to bez zbędnych ozdobników, pisane czystym i klarownym, chłodnym językiem (wyjątkiem esej). 

Powieść staje się więc po części autobiografią, biografią (bo występują w niej tylko autentyczni bohaterowie), dziennikiem, esejem, publicystyką, rozważaniami nad istotą literatury, będąc jednocześnie swoistym literackim przetworzeniem rzeczywistości. Bo czy można opisać swoje czterdziestokilkuletnie życie, zapamiętując wszystkie wydarzenia i szczegóły, które nam się przytrafiły? Oczywiście, że to niemożliwe, sam Knausgard daje o tym niejednokrotnie znać na kartach książki, wybierając to, co jemu wydaje się prawdziwe i w jaki sposób doświadczał tego co się wydarzyło. W żaden sposób nie umniejsza to wartości książki. Z materii swojego życia i tak jak on ją widzi, czy zdaje mu się, że widział tworzy literaturę.

"Powieść, która ma przekazać jakąś prawdę o rzeczywistości, nie może być zbyt prosta, musi zawierać w swoim przekazie pewien rodzaj ekskluzywizmu, coś, co nie jest wspólne dla wszystkich, innymi słowy, musi mieć coś własnego, i właśnie gdzieś na obszarze między całkowicie wymyślonymi przez siebie, a przez to w ogóle niekomunikatywnymi wynurzeniami szaleńca, pozbawionymi sensu dla wszystkich oprócz niego samego, uważającego je za śmiertelnie istotne, a utrwalonymi sformułowaniami i kliszami powieści gatunkowej, które stały się kliszami, ponieważ wszyscy czytelnicy świetnie je znają, mieści się literatura. Najwyższym ideałem dla pisarza jest stworzenie tekstu, który funkcjonowałby na wszystkich poziomach jednocześnie. (...) u mnie problem był konkretny i namacalny: jak doprowadzić do tego, aby wszystkie wspomnienia, których źródło okazało się prawie niewyczerpalne, ułożyły się w jedną opowieść? I co zrobić, aby ta powieść pozostała wierna wyjątkowości moich wspomnień?" 

Bo to Knauskard-pisarz ma prawo do przedstawienia swoich uczuć, swojego patrzenia na siebie, świat i rzeczywistość na swoich warunkach, a tę możliwość daje mu tylko literatura. Tylko ona daję mu też całkowitą swobodę, stając się jednocześnie rezonująca pułapką, którą w ostatnim tomie odsłania. 
Szczególnym przypadkiem tej pisarskiej "władzy" i wolności  stanowi ów monumentalny esej, na pozór nieprzystający do całej serii rozpoczynający się od interpretacji wiersza Paula Celana "Ścieśnienia", do analizy biografii Hitlera. Tyleż frapujący, co dyskusyjny.

Dążenie do prawdy, czy tani ekshibicjonizm? Szczerość, bezkompromisowość i wiara w literaturę, czy świadome dążenie do sukcesu? Szczere, czy przewrotne?
Książka wytyczająca nowy kierunek, intrygująca.
Narcystyczne? Tak, i co z tego. Dla mnie ogromna wciągająca i uzależniająca przygoda.

"Literatura jest przestrzenią wolności. Nawet jeśli komuś miałoby przeszkadzać to, co piszesz. (...) Zadaniem literatury jest mierzenie się z tym, co przyjmuje się za pewnik, z komunałami, obiektywnymi prawdami. Dlatego nie można oczekiwać od powieści tego, że będzie etycznie właściwa. Należy zaakceptować, że będzie ona przekraczać granice."




Wydawnictwo Literackie, 2014-2018
Przełożyła: Iwona Zimnicka
Liczba stron: 4 402