Łukasz Barys w swoim prozatorskim debiucie eksploruje brud biedy, znoju i beznadziejnego wykluczenia, tworząc most między żywym i martwym.
Narratorka, nastoletnia Ula dorastająca w domu z dwojgiem młodszego rodzeństwa, umierającą babcią i zapracowaną samotną matką na obrzeżach Pabianic, która z desperacją stara się znaleźć towarzysza życia.
Jedyną ucieczką dla bohaterki to właśnie świat kości i szczątków, tego co odeszło, zmarło, zastygło. Schowanych w ziemi i tylko pozornie milczących. To co trwa jest nie do zniesienia dla nikogo.
Świat biedy i rozpadu, znoju i ciągłej szarpaniny z otaczającą bezlitosną rzeczywistością, któremu odpór dać nie sposób. Grzebanie w ziemi, układanie kości, rozmowy z umarłymi, to jedyne rozrywki i czas względnej potencjalności.
Pozostają zatem cmentarze, wszak "cmentarze, to kina dla biedaków", gdzie zmarli nie zawsze leżą potulnie w swych mogiłach, szpitalne podziemia, miejskie legendy i na wpół senno-koszmarne letargiczne wycieczki po terytorium duchów włókniarek, fabrykantów i rzeszy bezimiennych. Tylko tam można marzyć, tęsknić i uciec.
Wszystko to w oparach szaro-brudnej, bezdennie szpetnej (jak legendarna Pabianka) małomiasteczkowej rzeczywistości i walki skazanej na niepowodzenie.
Pozostają zatem cmentarze, wszak "cmentarze, to kina dla biedaków", gdzie zmarli nie zawsze leżą potulnie w swych mogiłach, szpitalne podziemia, miejskie legendy i na wpół senno-koszmarne letargiczne wycieczki po terytorium duchów włókniarek, fabrykantów i rzeszy bezimiennych. Tylko tam można marzyć, tęsknić i uciec.
Wszystko to w oparach szaro-brudnej, bezdennie szpetnej (jak legendarna Pabianka) małomiasteczkowej rzeczywistości i walki skazanej na niepowodzenie.
Bo podobnie jak z plasteliny Soni, siostry bohaterki, nic na dłużej tu ulepić się nie da.
Bohaterowie, choć niezmiernie odpychający, żałośni i tragiczni jednocześnie budzą w czytelniku jakąś dozę zrozumienia i trudnej do zweryfikowania niezdrowej fascynacji.
Bohaterowie, choć niezmiernie odpychający, żałośni i tragiczni jednocześnie budzą w czytelniku jakąś dozę zrozumienia i trudnej do zweryfikowania niezdrowej fascynacji.
Barys tworzy metaforyczną prozę zlepioną z epizodów z językowym nerwem, pulsem podziemnych żył wodnych, będącą mieszanką ironii i dziwnej, pokręconej prowincjonalnej baśniowości, doprawioną przedziwną, pozlepianą z różnych elementów groteską, gdzie literackość miesza się z potocznością biedo-uliczną.
Wyrazista, duszna, przekorna nowa proza.
Wydawnictwo Cyranka, 2021
Liczba stron: 142
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz