Liczba stron: 122
Proza to bardzo sugestywna, i choć o wojnie napisano już tysiące stron, Serhij Żadan czyni to na swój sposób, odzierając ją z niepotrzebnych elementów i zostawiając czytelnika bez złudzeń.
Wielki literacki fresk, który stara się ująć na przestrzeni kilkudziesięciu lat losy ludzi zamieszkujących Tarnów i okolice, w których jednak odbijają się zbiorowe doświadczenia mieszkańców Polski w pierwszej połowie XX wieku.
Kilkudziesięciu bohaterów, losy wielu narodowości, praktycznie wszystkie warstwy społeczne wplątane w wir okrutnej i bezwzględnej historii.
Choć posuwamy się w czasie chronologicznie, poznajemy historie bohaterów fragmentarycznie, jesteśmy co rusz rzucani w inną perspektywę, w inne doświadczenie, inną opowieść (bo przecież każdy ma swoją własną), która kształtuje tę zbiorową. Więc kroczymy przez II RP z jej kolorytem i problemami, katastrofę i gehennę II wojny światowej oraz początki powojennej Polski Ludowej powstającej na wojennych gruzach.
Na pierwszy plan w tej pozornej gmatwaninie wątków i historii wysuwa się rodzina Borowiczów.
To w niej koncentruję się większość postaw i wyborów, które musieli podejmować ludzie - wbrew siłom, których wielkości nie rozumieją. W sytuacji, kiedy wszystkie karty zostały już rozdane - jak sam opisał autor.
Ale tuż obok snuje się inna opowieść. Żyda o imieniu Jeszua (to od jego narodzin rozpoczyna się książka), cudownie ocalałego z Holokaustu, on towarzyszy nam do ostatniej strony, ostatniego zdania, które należy właśnie do niego.
Bo tak naprawdę Zagłada, ta Wielka Nicość w samym centrum stanowi tak naprawdę treść tej opowieści i to co po sobie zostawiła już na zawsze. Do niej zmierzamy i z niej próbujemy się wydostać.
Robi wielkie wrażenie rozmach z jakim autor kreśli tą epicką opowieść, jednocześnie pochylając się nad pojedynczym losem, każdemu poświęcając swoją uważność, jakby chciał pochwycić całość doświadczenia, bo każde jest ważne, każde ma znaczenie i stanowi cząstkę świata, który został bestialsko i okrutnie unicestwiony.
Bo nie ma już tego Tarnowa, z taką pieczołowitością i drobiazgowością opisanych przez autora, nie ma już okolicznych wsi i miasteczek. Już nie ma powrotu, nie ma ocalenia, nie ma już tych, którzy je tworzyli i byli ich częścią. Bo nie do miejsc tęsknimy tylko do ludzi.
Sposób w jaki pisarz tworzy tak szeroką perspektywę oszałamia, przywołując echa wielkich prozaików, a jednocześnie robi to z niezwykłym literackim wyczuciem, odsłaniając przed czytelnikiem wielką mozaikę, której nie sposób do końca ułożyć, ale pozwalająca choć częściowo zrozumieć te doświadczenia. A to już bardzo dużo.
Kobierski zdaje się pytać co tak naprawdę decyduje o naszym ludzkim losie? Czy mamy na niego jakikolwiek wpływ? I czy tak naprawdę nasze wybory, które podejmujemy są ważne?
Bo jeśli o czyimś życiu bądź śmierci decyduje chwilowy kaprys żołdaka, łut szczęścia lub pecha, ułamek sekundy, czy mamy w ogóle wybór? Czy jak potomkowie Kaina, błądzimy po tym świecie nie znając celu (bo hebrajskie "Nod" to wprost nawiązanie do biblijnego miejsca zesłania Kaina), a ścieżki, którymi możemy podążać niewidoczne i ukryte?
Jak wiele i jak nieodwracalnego się wydarzyło, naznaczając i zostawiając wszystkich wokół wciąż z brakiem odpowiedzi na te pytania.
To Literatura, która ma moc stawiania ważnych pytań i gwarantuje wiele.
Wydawnictwo: W.A.B, 2010
Liczba stron: 603
Absolutnie wyjątkowa to baśń, co oprócz tytułu podkreślają początki każdego rozdziału zaczynające się od słowa: "Powiadają...", a jak wiadomo nie od dziś, ludzkie języki lubią dodać, przetworzyć, a nawet zmyślić historię, o której gdzieś, kiedyś, ktoś mówił lub słyszał. Wiemy więc już na początku, że wszystko o czym czytamy ma swoje źródło głównie w gawędzie ludowej i przekazach, choć realia są jak najbardziej prawdziwe.
Dostajemy więc od autora powieść niezwykłą, opowieść o Galicji końca XVIII i pierwszej połowy XIX wieku, gdzie główny wątek osnuty jest wokół postaci Jakuba Szeli, jednego z przywódców galicyjskiej rabacji z 1846 r.
Postać, która sama w sobie obrosła różnymi legendami, których zdaje się być nawet więcej niż udokumentowanych faktów. Ale okazuje się, że wypełniona była nimi również cała Galicja, która jawi się w książce jako kraina wręcz mityczna.
Oto młody Szela, który swe serce oddaje (dosłownie) pewnej dziewczynie, która woli jednak pańskie luksusy, schodzi do podziemnej by zdobyć serce Króla Węży. Tak zaczyna się ta gawęda, której tłem są co prawda ówczesne wydarzenia historyczne i przemiany społeczne, ale w opowieści Radka Raka Galicja to przede wszystkim fantastyczna kraina z podań ludowych, biblijnych odniesień, zaludniona przez dziwne i tajemnicze postaci, rusałki, czarownice i gadające zwierzęta. Planeta mitów, które dodatkowo przetworzone przez niesamowitą wyobraźnię samego pisarza są światem z jednej strony bardzo tajemniczym, a z drugiej pełnym codziennego trudu, znoju i cierpienia.
Bowiem baśń, którą snuje autor to nie jest jedynie pasjonująca opowiastka. Zostajemy wciągnięci w wielki ludzki dramat, który był stałym i nieodłącznym składnikiem ogromnej większości mieszkańców Galicji.
Opowieść to bowiem o wyzysku i krzywdzie, zdawałoby się wiecznym podziałem na panów i chamów, żądzy zemsty, zazdrości i chciwości, nieustannym ścieraniu się pierwiastków dobra ze złem, które dodatkowo same są pokazane w krzywym zwierciadle.
Pierwsza część utrzymana praktycznie cała w tej baśniowej, mitycznej konwencji powoduje, że powoli wciągnięci w tę narrację zaczynamy nie rozróżniać co z niej jest ze świata realnego, a co z tego baśniowego, oba bowiem przenikają się coraz bardziej.
Bohaterzy raz za razem ulegają magicznym przemianom, ożywiają uśpione od lat stworzenia, przyroda wchodzi w tajemniczą relację z człowiekiem.
Przy czym jest to baśń krwawa i brutalna, tak jak pełna przemocy była wtedy rzeczywistość, pełna osobliwego erotyzmu, ale też sporej dawki ironii i humoru, który równoważy choć częściowo ów mroczny aspekt historii, której najbrutalniejszą odsłonę poznajemy w części drugiej.
Bo tak naprawdę o tej ciemnej stronie natury ludzkiej głównie to opowieść i dlaczego to ona bierze w końcu górę.
Trzeba podkreślić niezwykłą wręcz kreatywność i wyjątkową sprawność językową pisarza.
Stylizowany na staropolski język, który w żaden sposób nie męczy, wplecione doskonale archaizmy, umiejętne użycie wulgaryzmów sprawia, że książkę, mimo sporego ciężaru gatunkowego stanowi wyśmienitą czytelniczą przygodę, która pozwala spojrzeć na ten okres z nowej perspektywy.
Dodatkowo sporo w niej odniesień i tropów literackich, gier słownych (Galicja i Lodomeria, jako Golicja i Głodomeria lub Galicja, jako Galilea (bo "cóż może być dobrego z Galileji?")). Jest też nawet dowcipna, choć bardzo prawdopodobna analiza stanu polskiego czytelnictwa.
O wiecznych antagonizmach, społecznych podziałach, potrzebie miłości i sprawiedliwości, dążenia do buntu, który nie przynosi oczekiwanego efektu.
Niejednoznaczna, nieoczywista, galicyjska historia, a raczej jej bardzo oryginalna interpretacja.
Nagroda Literacka Nike za 2020 r.
Wydawnictwo: POWERGRAPH, 2019
Liczba stron: 461
To jest książka w pewien sposób oszałamiająca. Do tego to debiut Barbary Sadurskiej uhonorowany Nagrodą im. Witolda Gombrowicza, co tym bardziej zasługuje na słowa uznania. Już sama jej kompozycja i struktura jest niezwykła. Raptem dwieście stron, sześć rozdziałów, z których każde jest opowiadaniem, a wszystkie one łączą się w niedomkniętą, otwartą powieść. Z niesamowitą ilością wątków i tropów, którymi podążamy.
Sadurska świetnie panuje nad językiem, zdania są wręcz wycyzelowane, niezwykle eleganckie.
A jednocześnie bardzo precyzyjne, "gęste", przenoszące bardzo dużo treści. Do tego nie ma książce zdań zbędnych, niepotrzebnych, wszystkie mają swoje miejsce.
Literacki palimpsest, finezyjnie i misternie skonstruowany do kontemplowania i szukania własnych interpretacji. I do tego długo nie daje o sobie zapomnieć.
Wydawnictwo: NISZA, 2019
Liczba stron: 206
Ta książka może przerazić. Maluje bowiem taki obraz współczesności, w którym nie chcielibyśmy się znaleźć. Australijski pisarz (zdobywca Nagrody Bookera w 2014 r. za powieść Ścieżki północy") tworzy pod postacią quasi sensacyjnego thrillera świat wyjątkowo perfidny i zepsuty.
Flanagan umiejętnie stopniuje napięcie. Ucieczka Giny, jej osaczenie oraz zmieniające się postrzeganie rzeczywistości, otwarcie oczu na zakłamaną rzeczywistość jest równolegle ukazane przez krótkie fragmenty wspomnień jej prawdziwego dzieciństwa i młodości, których jednak nikt oprócz nas, czytelników nie pozna. Wszyscy bowiem mają już wyrobioną opinię i znają ją wyłącznie z obrazu kształtowanego przez środki masowego przekazu.
Nawet te kilka postaci, jawiące się jako osoby z moralnym, choć przetrąconym kręgosłupem, które próbują dojść do prawdy okazują się w końcu, mimo podejmowanych wysiłków dotarcia do prawdy niemającymi mocy przebicia, by odwrócić zatwierdzone kłamstwo.
Jakkolwiek jest to karykatura naszej współczesności i tak należy ją traktować, to pozostaje pytanie na ile się do niej zbliżamy i czy do jej osiągnięcia nie ma tak naprawdę już niewiele.
Warto dodać, że bezpośrednią przyczyną jej napisania był zamach na WTC, jego bezpośrednie skutki i sprawa zatrzymania Davida Hicksa, Australijczyka w związku z oskarżeniami o powiązania z terrorystami.