poniedziałek, 26 lipca 2021

„PRZEWÓZ” Andrzej Stasiuk


Po dwunastu latach ("Taksim", 2009) Andrzej Stasiuk wraca do powieściowej fabuły. Do czasu, który niezmazywalnie naznaczył ten kraj rozpięty w odwiecznych kleszczach. "Bo wojna się skończyła, ale nie minęła. Bo wojna tutaj nie mijała nigdy. (...) Gdziekolwiek zaszedłeś, tylko pamięć o zgliszczach."

Choć dziwna to pamięć. Bo Ci, co jeszcze pamiętają nie za bardzo już chcą mówić, a Ci co chcą wiedzieć, muszą mozolnie rekonstruować historię ze strzępków usłyszanych w dzieciństwie rozmów, wyciszanych głosów, urywanych w połowie zdań. Bo o wojnie, po wojnie się nie mówiło, choć była ciągle obecna. Był tylko strzępki, napomknienia i bezładne ciągi słów.

I to właśnie z nich, głównie ojcowskich, Stasiuk odgrzebuje zakryte znaczenia.

"Zresztą może w ogóle nie da się wysłuchać cudzej przeszłości i trzeba ją samemu opowiedzieć na nowo, żeby stała się zrozumiałą, żeby się przydała, żeby obrócić ją na własny użytek. (...) Wolę przesiadywać z nim w słońcu. Tak jest lepiej. W bezpiecznej, obojętnej przestrzeni, która trwałą tutaj, zanim był dom i te wszystkie zdarzenia, co zniknęły na zawsze. Patrzę razem z nim w głąb minionego i mogę przywoływać obrazy, których nie pamięta. Mogę je wymyślać od nowa. Żadna już różnica."

Wraca więc do krainy dzieciństwa, swojej i ojca, bo tylko takie powroty dają możliwość uchwycenia końcówek nici, i odtwarza to, co mogło się wydarzyć.
Czerwiec 1941 r., niewielka podlaska wioska gdzie stacjonują Niemcy tuż przed operacją Barbarossa, niedaleko przyczajeni Sowieci, a między nimi ona: rzeka, spokojna przy brzegu, na środku ze zdradliwym nurtem i wirami, która wszystko dzieli i łączy jednocześnie. I on, przewoźnik z dziwną przeszłością, który za pieniądze przeprawia przez nią w swojej łódce różnych ludzi. Jeszcze niedawno czekał przy swojej małej chatce, aż ktoś krzyknie z brzegu. Teraz ukradkiem, po cichu i zawsze nocą, przewozi przemytników, szpiegów, uciekinierów i każdego kto zapłaci.
Stasiuk pisze nie o wielkim bohaterstwie i wielkich czynach, lecz o zwykłych ludziach, których wojenna zawierucha wciągnęła na tym skrawku ziemi i którzy próbują przetrwać, każdy na swój sposób.

Jest więc para młodych, wykształconych Żydów, która desperacko chowa się po lasach, mając za plecami powstającą Treblinkę i beznadziejnie prze na wschód do krainy obiecanej Żydów przez Stalina, choć zdają sobie sprawę z ułudy i mrzonki tego celu. Jest oddział partyzancki, choć bliżej mu do bandyterki) złożony z młokosów pod przywództwem Siwego (najbardziej krwista, w metaforyczny i dosłowny sposób postać), który głuchy i ślepy na warunki, chce walczyć do upadłego i za wszelką cenę, uzurpując sobie władzę i nieomylność sądów i decyzji. Są i żołnierze, rzuceni na pożarcie przez tyranów i mieszkańcy, którzy nie wiedzą co przyniesie kolejny dzień, choć przeczuwają, że przekleństwo czeka z każdej strony, i ksiądz walczący ze swoimi demonami, i karczmarz żydowski, świadom nieuchronności zła, i kobieta, która czuje i wie więcej od wszystkich. 
Zaludniają karty tej powieści, choć są tylko duchami pamięci, które pisarz przywołała na moment, by szukać pociechy wśród zjaw. 

I te wojenne "rekonstrukcje" przeplata Stasiuk współczesnymi obrazami, które ciążą wszak nieustannie wstecz, "przedkładając bezpieczną przeszłość nad teraźniejszość, która okazywała się krucha i nie stanowiła żadnego oparcia. Przecież lepiej jest roić, niż patrzeć, jak umieramy".

Mocna to, gęsta, bardzo naturalistyczna, bezlitosna proza. Nasycona zapachami, choć dominują te nieprzyjemne i zepsute, powodujące odruch wymiotny. Pełna niepokojących dźwięków i obrazów, które wrzynają się i zostają pod powiekami, erotyzmu podszytego bliskością śmierci, którym towarzyszą poetyckie, zmysłowe wręcz opisy niezmiennej od wieków przyrody, który w milczniu przygląda się ludzkiemu 

Bardzo to ważna, świetna, choć niekomfortowa książka, która nie zasili kanonu lektur.

Czy wchodzimy w dawne dni w poszukiwaniu ocalenia? Poddajemy się ułudzie lęku przed nieuniknionym? Nie wiem. (...) Ponieważ łatwiej być zjawą, niż zajmować się życiem. Łatwiej błąkać się pośród minionych dni, które, zastygłe i znieruchomiałe, już nigdy, przenigdy nie zadadzą nam ran."

Wydawnictwo Czarne, 2021
Liczba stron: 397




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz