Patos, podniosłość, gorzki śmiech i groza towarzyszy tej powieści najsłynniejszego pisarza greckiego XX wieku.
Portretując małą wioskę zamieszkałą w tureckiej Anatolii ukazał jak pełna przewrotności, pychy i głupoty jest ludzka natura. Zaczyna się zupełnie niewinnie, niejednokrotnie wywołując uśmiech na twarzy czytelnika, kiedy grono miejscowych notabli, na czele z popem przygotowuje kolejne misterium męki Jezusa, które co pięć lat odtwarzają w wiosce. Przydzielają mieszkańcom poszczególne role, łącznie z tymi najważniejszymi Jezusa i Judasza, jednocześnie starając się dobrać do nich nie tylko cechy fizyczne, ale również charakterologiczne. Wszystkiemu przypatruje się znudzony turecki zarządca gustujący w młodych chłopcach. Wszystko przebiega dość sprawnie, ale do wioski trafia grupa greckich uchodźców z innej wioski, która zadarła z Turkami i sytuacja zaczyna się komplikować.
Dziwnym trafem losy postaci, które mieszkańcy mają odegrać, zaczną przeplatać się z ich codziennym życiem i wyborami. Na jaw wyjdą paskudne cechy notabli i mieszkańców, skrywane żądze, zawiść, nienawiść i obłuda.
Opacznie rozumiane chrześcijańskie przesłanie i po prostu ludzka głupota oraz ślepe zacietrzewienie doprowadzą do niechybnej tragedii.
Pisarz prezentuje tu cały wachlarz postaw i dylematów moralnych, uwypukla tragiczne konsekwencje powiązań religii z władzą, religii traktowanej instrumentalnie, i wiążącej ją z konkretnym narodem. Wyraźnie pobrzmiewa tu też zapowiedź teologii wyzwolenia, która pojawiła się za parę lat w Ameryce Łacińskiej.
A słysząc co rusz peany bohaterów ze swojej wspaniałej, nieśmiertelnej, jedynej w swoim rodzaju narodowości, choć sami potrafią zagryźć się w jednym momencie, coś nam to zaczyna przypominać. Nie tylko z resztą to, bo cała ta opowieść jest li tylko skondensowanym obrazem rozgrywającej się od lat historii..
Mimo przerysowań, częściowej karykaturalności, nadmiernej teatralności każda z postaci ma w sobie zalążek światła, który gdzieś próbuje w sobie wzbudzić, choć często te próby też marnie się kończą.
Drażni trochę, choć zamysł to pewnie celowy, egzaltacja i nadmierna wyrazistość większości bohaterów tego moralnego dramatu, a język momentami bardziej przypomina natchnione przypowieści niż realną prozę. Niestety nie uczymy się na błędach, co rusz robimy głupoty, a sprawiedliwych usuwamy. Oj biedna ta ludzkość i marnie skończy.
Nie jest dziwne, że powieść, po "Ostatnim kuszeniu Chrystusa", została potępiona przez duchownych prawosławnych. Za tę wcześniejszą doczekał się dodatkowo ekskomuniki i niezgody na pochówek na swym rodzinnym cmentarzu w Heraklionie. Ewidentnie nie zrozumieli tej książki.
Kantor Wydawniczy SAWW, 1958
Przełożyła: Jadwiga Dackiewicz
Liczba stron: 399
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz