Żył w powszechnie szanowanej, lekarskiej rodzinie, i choć w absurdalnym okresie, gdzie na konferencję prasową z Rolling Stonesami nie przychodzi żaden dziennikarz, za to udaje się to autorowi, to przecież zupełnie nic nie zapowiadało pośpiechu pakowanych walizek i porzucenia wszystkich planów.
"Jestem Żydówką" to zdanie Maciej Zaremba Bielawski usłyszał od matki w wieku 17 lat w marcu 1968 r. I od tego wypowiedzianego zdania zmienia się w jego życiu dosłownie wszystko.
Ale dopiero po śmierci swoich rodziców, będąc już uznanym publicystą i dziennikarzem w Szwecji zaczyna pisać historię. Historię nie tylko swojej rodziny, ale też malując jej szerszy obraz i kontekst, który się z niej wyłania.
(...) moi rodzice i babcia zawarli pakt. (...). To zmowa milczenia: jeśli będą dzieci, mają być trzymywane w niewiedzy o wszystkim, co mogłoby zakłócić ich duchową równowagę."
Zmowa milczenia, która miała uchronić ich dzieci wraz z tym wydarzeniem traci swoją moc.
Jej tropem rusza Maciej, by zrozumieć. Na przykład to, dlaczego jego dziadek, pierwszy sędzia pochodzenia żydowskiego w Tarnowie dał w twarz na rynku pewnemu adwokatowi i był dla swojej rodziny utrapieniem, bo gdyby powiódł się plan mamy, zniknąłby z mojej pamięci (...) po to, aby jej dzieciom i jej wnukom było lepiej.
Początek książki to pierwsze spotkanie mamy autora z jej przyszłym mężem.
Spotykają się w szpitalu, którym on, Oscar Bielawski, pięćdziesięciokilkuletni ceniony i uznany lekarz psychiatrii, z rodowodem szlacheckim sięgającym bitwy pod Grunwaldem, zarządza, a ona, Elżbieta z domu Immerdauer o trzydzieści lat młodsza szuka u niego pomocy dla swego brata, choć sama zmaga się ze swoimi demonami.
"Kiedy los styka ich ze sobą oboje są niedobitkami", tyle, że z zupełnie innych światów.
Opowieść rodzinna, która staje się swego rodzaju zajrzeniem pod podszewkę polskiej historii XX wieku. Maciej Zaremba odtwarza własną, pogmatwaną rodzinną opowieść, ale też polskie, kręte i często nieopowiedziane ścieżki. I to z dwóch perspektyw: po kądzieli i po mieczu.
"Kiedy los styka ich ze sobą oboje są niedobitkami", tyle, że z zupełnie innych światów.
Opowieść rodzinna, która staje się swego rodzaju zajrzeniem pod podszewkę polskiej historii XX wieku. Maciej Zaremba odtwarza własną, pogmatwaną rodzinną opowieść, ale też polskie, kręte i często nieopowiedziane ścieżki. I to z dwóch perspektyw: po kądzieli i po mieczu.
Ta pierwsza pełna tajemnic i wyparcia, która staje się przyczyną ich emigracji. Na jaw wychodzą fakty przemilczane i hańbiące.
Bo czy na przykład w świadomości zbiorowej istnieje informacja, że Związek Lekarzy Państwa Polskiego wprowadził 17 października 1937 r na walnym zjeździe do statutu paragraf aryjski, który wykluczał lekarzy pochodzenia żydowskiego z tej organizacji?!! W związkowym piśmie "Życie lekarskie" uczy się jak wytropić Żydów i ruguje ich z każdego zawodu lekarskiego, a stanowili oni wtedy 1/3 całego związku.
Śledzi i poszukuje więc Bielawski z mozołem po archiwach i źródłach, często ukrytych w zapomnianych archiwach bolesne i trudne do zrozumienia wydarzenia.
Rozszyfrowuje endecki i komunistyczny antysemityzm, by stwierdzić, że tak, ma on polską, własną specyfikę, która swoje straszne piętno odcisnęła nie tylko na nich.
Ta druga perspektywa też ma swoje ukryte i nieznane oblicze. Nieudany, pierwszy związek ojca, wojenne (a jest ich kilka) losy, włącznie z zupełnie nieprawdopodobną historią oflagów. I tu też będzie musiał autor zmierzyć się z wieloma przemilczanymi decyzjami, włącznie z tą najboleśniejszą: czemu ojciec, nie wyjechał razem z nimi?
Dlaczego pisze długie listy i co chce przez nie powiedzieć? I czemu ich zrozumienie zajęło mu tyle czasu?
Jak to się stało, że Polacy, to dla Macieja Zaremby Bielawskiego już oni?
"Sporo wiem o tym, jak to jest być obcym w obcym kraju, ale nic o tym, jak być obcym we własnym."
Dwie wieże to jego dom z dzieciństwa, szpital psychiatryczny w którym pracowali jego rodzice, ale również dwie drogi, dwa światy, które się zetknęły, choć nawet miłość nie mogła pokonać dzielących ich odległości.
Wspaniale napisana, angażująca, pozwalająca zrozumieć po raz kolejny, że nic nie jest takim jakim się wydaje, i... tak z powodu Polski, musiała być przetłumaczona z języka szwedzkiego przez Mariusza Kalinowskiego.
I wyobrażam sobie i marzę, żeby była czytana na lekcjach historii.
Wydawnictwo Karakter, 2018
Tłumaczenie: Mariusz Kalinowski
Liczba stron: 316
Nagroda im. Ryszarda Kapuścińskiego