Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura brazylijska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura brazylijska. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 14 marca 2021

„DZIENNIK UPADKU” Michael Laub


Każdy spada, każdy inaczej. Dziadek, ojciec i syn. Ten ostatni to autor. Wszyscy trzej prowadzą swoje dzienniki.
Dziadek, imigrant który przybył do Brazylii zaraz po II wojnie światowej, Żyd ocalały z Szoah, zaczyna prowadzić kuriozalne zapiski dotyczące świata, który w rzeczywistości nie istnieje, chcąc na nowo go "nazwać". Zamykając się w swoim gabinecie próbuje w ten sposób zagłuszyć to, co strasznego zostało za nim.
Ojciec, który w wieku czternastu lat musi pochować dziadka wpada w depresję, a w wieku dojrzałym diagnozują u niego Alzheimera, prowadzi dziennik, by nie zapomnieć.
I syn, (pisarz) który już od najmłodszych lat wpada w alkoholizm, potem w nieudane małżeństwa, krocząc prostą ścieżką ku zatraceniu.
Nad wszystkimi trzema unosi się słowo i widmo Auschwitz. Dla każdego z nich będące czymś innym.

Interesujący jest punkt wyjścia.
Szkoła żydowska, do której uczęszcza autor ma w swoich murach niewielki odsetek uczniów spoza diaspory, z racji jej statusu i renomy. Otóż nastolatkowie Żydzi wobec nie-Żydów często uciekają się do zachowań przemocowych, wręcz rasistowskich. Kulminacją jest przyjęcie urodzinowe najbiedniejszego z nich, kiedy podczas podrzucania do góry bezpardonowo upuszczają jubilata, co kończy się licznymi złamaniami i długą rehabilitacją. W wydarzeniu tym aktywnie uczestniczy sam autor, później próbując odkupić swój czyn. Razem z ofiarą bowiem przenosi się do świeckiej szkoły, gdzie jest jedynym Żydem wśród gojów, gdzie znów wikła się w krąg przemocy, tym razem psychicznej, ale równie bezpardonowej. To traumatyczne doświadczenie rzutuje na całe jego życie. 
I tak zaczyna się dalszy ciąg dramatu narratora i jego zapasy z pamięcią i z tym co odziedziczył po przodkach.
Jak sam zaznacza już na pierwszych stronach nie chce pisać kolejnej książki o Zagładzie i jej skutkach. Primo Levi, na którego się powołuje napisał według niego wszystko.
Każde pokolenie jednak inaczej zmaga się z uświadomioną bądź nie tragedią. Sam autor szamocze się nieustannie, najpierw próbując walczyć z ojcem i z rodzinną traumą, później wpadając w jej sidła, ale jego Auschwitz nie jest usprawiedliwieniem ciągłych porażek.
I co warte zaznaczenia jest pisana wyłącznie z męskiej perspektywy, bo też o bezradnej męskości traktuje.

Krótkie zdania, ciągłe, wręcz obsesyjne powtórzenia, sąsiadują z długimi i pełnymi niedopowiedzeń formami. Jest to bez wątpienia swego rodzaju bezkompromisowa autoterapia. Spiętrzenie nieszczęść, nieudanych ciągle prób wyjścia z zaklętego kręgu i nieustannych pytań, czy pamięć przeklętą, tą dalszą i bliższą da się ujarzmić? 
"Zosta­wić za sobą bez­sen­sow­ność doświad­cze­nia ludz­kie­go we wszyst­kich cza­sach i miej­scach, jak­by stra­ci­ło zna­cze­nie, w jaki spo­sób ta bez­sen­sow­ność się prze­ja­wia w życiu każ­de­go, i w tym, jak każ­dy sta­ra się i daje radę uwol­nić się od niej."
Lektura wymagająca i niełatwa w odbiorze, trudna w interpretacji, ale pozwalająca dostrzec inną perspektywę. 

Wydawnictwo Pauza, 2020
Przełożył: Wojciech Charchalis
Liczba stron: 189