Każdy spada, każdy inaczej. Dziadek, ojciec i syn. Ten ostatni to autor. Wszyscy trzej prowadzą swoje dzienniki.
Dziadek, imigrant który przybył do Brazylii zaraz po II wojnie światowej, Żyd ocalały z Szoah, zaczyna prowadzić kuriozalne zapiski dotyczące świata, który w rzeczywistości nie istnieje, chcąc na nowo go "nazwać". Zamykając się w swoim gabinecie próbuje w ten sposób zagłuszyć to, co strasznego zostało za nim.
Ojciec, który w wieku czternastu lat musi pochować dziadka wpada w depresję, a w wieku dojrzałym diagnozują u niego Alzheimera, prowadzi dziennik, by nie zapomnieć.
I syn, (pisarz) który już od najmłodszych lat wpada w alkoholizm, potem w nieudane małżeństwa, krocząc prostą ścieżką ku zatraceniu.
Nad wszystkimi trzema unosi się słowo i widmo Auschwitz. Dla każdego z nich będące czymś innym.
Interesujący jest punkt wyjścia.
Szkoła żydowska, do której uczęszcza autor ma w swoich murach niewielki odsetek uczniów spoza diaspory, z racji jej statusu i renomy. Otóż nastolatkowie Żydzi wobec nie-Żydów często uciekają się do zachowań przemocowych, wręcz rasistowskich. Kulminacją jest przyjęcie urodzinowe najbiedniejszego z nich, kiedy podczas podrzucania do góry bezpardonowo upuszczają jubilata, co kończy się licznymi złamaniami i długą rehabilitacją. W wydarzeniu tym aktywnie uczestniczy sam autor, później próbując odkupić swój czyn. Razem z ofiarą bowiem przenosi się do świeckiej szkoły, gdzie jest jedynym Żydem wśród gojów, gdzie znów wikła się w krąg przemocy, tym razem psychicznej, ale równie bezpardonowej. To traumatyczne doświadczenie rzutuje na całe jego życie.
I tak zaczyna się dalszy ciąg dramatu narratora i jego zapasy z pamięcią i z tym co odziedziczył po przodkach.
Jak sam zaznacza już na pierwszych stronach nie chce pisać kolejnej książki o Zagładzie i jej skutkach. Primo Levi, na którego się powołuje napisał według niego wszystko.
Każde pokolenie jednak inaczej zmaga się z uświadomioną bądź nie tragedią. Sam autor szamocze się nieustannie, najpierw próbując walczyć z ojcem i z rodzinną traumą, później wpadając w jej sidła, ale jego Auschwitz nie jest usprawiedliwieniem ciągłych porażek.
I co warte zaznaczenia jest pisana wyłącznie z męskiej perspektywy, bo też o bezradnej męskości traktuje.
Krótkie zdania, ciągłe, wręcz obsesyjne powtórzenia, sąsiadują z długimi i pełnymi niedopowiedzeń formami. Jest to bez wątpienia swego rodzaju bezkompromisowa autoterapia. Spiętrzenie nieszczęść, nieudanych ciągle prób wyjścia z zaklętego kręgu i nieustannych pytań, czy pamięć przeklętą, tą dalszą i bliższą da się ujarzmić?
"Zostawić za sobą bezsensowność doświadczenia ludzkiego we wszystkich czasach i miejscach, jakby straciło znaczenie, w jaki sposób ta bezsensowność się przejawia w życiu każdego, i w tym, jak każdy stara się i daje radę uwolnić się od niej."
Lektura wymagająca i niełatwa w odbiorze, trudna w interpretacji, ale pozwalająca dostrzec inną perspektywę.
Wydawnictwo Pauza, 2020
Przełożył: Wojciech Charchalis
Liczba stron: 189
Przełożył: Wojciech Charchalis
Liczba stron: 189
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz