czwartek, 1 kwietnia 2021

„KRÓTKIE WYWIADY Z PASKUDNYMI LUDŹMI” Dawid Foster Wallace

 

"Istnieją poprawne i owocne metody empatyzowania z czytelnikiem lecz wyobrażanie sobie siebie samego jako czytelnika do nich nie należy; prawdę mówiąc, jest to zabieg niebezpiecznie bliski groźnej pułapce przewidywania, czy czytelnikowi spodoba się coś, nad czym pracujesz, , i zarówno ty sam, jak i i bardzo nieliczni inni pisarze, z którymi się przyjaźnisz, wiecie, że nie ma szybszej drogi do zapętlenia się i zarżnięcia wszelkiej autentyczności w tym, co sie pisze, niż kalkulowanie zawczasu, czy dana rzecz będzie lubiana. To po prostu zabójcze." 

Absolutna bezkompromisowość, nieuleganie żadnym regułom, przymilaniu i głaskaniu czytelnika.
Dawid Foster Wallace to pisarz osobny i osobliwy. 
Jeśli cenicie klasyczną, spójną narrację nie bierzcie jego książek do ręki.
Jeśli lubicie szukać nowych form, innego spojrzenia na rzeczywistość i przy okazji trochę się "pomęczyć", mając świadomość obcowania z prozą wybitną, to zapraszam. 

Skróty, akronimy, piętrowe przypisy, częste luki w wypowiedziach, rzadkie, słownikowe nazewnictwo, mieszanie języka potocznego z wyszukanymi formami wyrazu to jego chleb powszedni.
Sam pisarz cierpiał na wieloletnią depresję, która w końcu doprowadziła do jego śmierci. Zresztą  w jednym z tekstów przedstawił absolutnie genialnie, choć z dużą dawką autoironii proces i meandry myślenia osoby zmagającej się z tą chorobą. Doceniany, choć bardzo wymagający, także wobec siebie samego  twórca, nigdy niechodzący na skróty.

Ten zbiór krótkich form (bo słowo opowiadania zupełnie nie oddaje formy tej książki) stanowi niezwykły postmodernistyczny konglomerat. Powstał przed jego ostatnią, nieukończoną powieścią. Mieszanka bardzo różnorodnych i kompletnie nie spajających się w całość tekstów, choć jej trzon da się wyodrębnić. 

Lektura tej książki wymaga od czytelnika nie lada wyzwania. Skupienia, ciągłej ważności i przede wszystkim ogromnej determinacji w przebrnięciu przez erudycyjny słowotok.
Na jej kartach w większości mamy bowiem do czynienia z dość obrzydliwymi osobnikami, głównie płci męskiej. Ich frustracjami, lękami, męczącymi wywodami o własnych niepokojach, niedoskonałościach i do tego z lubością lubiącymi o nich opowiadać. Ludźmi ery ponowoczesności i tv, dzielącymi włosa na czworo x 8, osaczonymi przez siebie samych, próbujących zwierzać się innym, bądź uczestniczących w terapiach różnorakich.
Wallace nie stroni od szokujących, momentami obscenicznych odrzucających wręcz fragmentów, w żadnym miejscu nie oszczędza i nie próbuje łatwych i gładkich rozwiązań. To czytelnik musi podjąć niemały wysiłek okiełznania i zrozumienia tekstu, a przede wszystkim psychiki bohaterów.
Ale są też teksty bardziej refleksyjne, niejednoznaczne Nie brak tu wysublimowanej ironii, mnóstwa erudycyjnej autoanalizy, dociekliwych prób "włamania się" do wnętrza pokręconych osobowości.

Jest tu kilka absolutnie genialnych tekstów, (np. ten o mężczyźnie, którego ojciec przez kilkadziesiąt lat pracuje w męskiej toalecie podając ręczniki klienteli), Tri-Stan: wydałem Sisse Nar na pastwę Eko,  pełen neologizmów i skrótowców imitujących język korporacyjny z nawiązaniem do klasycznej mitologii, czy autoironiczny, obrazujący skomplikowany proces twórczy "Oktet". Są też takie, po których przeczytaniu pytamy: bełkot, kpina, czy ordynarna gra i przegięcie niezrównoważonego pisarza? 

Oryginalne, frapujące, trudne i wyczerpujące, czasem niebywale frustrujące, ale potrafiące pochłonąć, doskonale obrazujące rozedrganie, lęki i pułapki współczesności.


Wydawnictwo W.A.B, 2015
Przełożyła::  Jolanta Kozak (mega szacun)
Liczba stron: 382

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz